Między Śródziemiem a Polską: Ekologiczne wyzwania współczesności w świetle tolkienowskiej wizji natury
Czy świat stworzony przez J.R.R. Tolkiena może stać się zwierciadłem dla współczesnych problemów ekologicznych? Choć Śródziemie wydaje się odległe i baśniowe, zawiera ono wiele odniesień do realnych zagrożeń środowiska. Tolkien, jako filolog i wrażliwy obserwator świata, ukazywał nie tylko piękno przyrody, ale i jej zagładę w wyniku łapczywego postępu. Dziś, gdy Polska stoi w obliczu zmian legislacyjnych związanych z Rozszerzoną Odpowiedzialnością Producenta (ROP) oraz intensyfikacją debaty o rolnictwie ekologicznym, spojrzenie Tolkiena może być nie tylko literackim komentarzem, ale i inspiracją.
Czy możliwa jest rozmowa o współczesnych kryzysach ekologicznych przez pryzmat literatury fantasy? Tak — o ile sięgniemy po Tolkiena. Choć kojarzony z elfami, smokami i dawnymi wiekami, autor “Władcy Pierścieni” oferuje zaskakująco przenikliwą i głęboko zakorzenioną w rzeczywistości wizję relacji między człowiekiem a światem natury. W czasach, gdy polskie lasy stają się areną przemysłowej eksploatacji, a zieleń w miastach ustępuje miejsca betonowi, spojrzenie Tolkiena staje się niepokojąco aktualne.
W sercu jego twórczości tkwi pragnienie ocalenia — nie tylko świata, ale i harmonii między ludźmi a przyrodą. Władza, która niszczy — jak Saruman karczujący Fangorn — to nie tylko fantazja, ale symbol współczesnych działań wobec środowiska. Mordor, zanieczyszczony, suchy, spalony dymem przemysłowych kominów, jest antytezą zielonego Shire, krainy prostoty, współistnienia i szacunku wobec rytmów natury. Czy naprawdę tak trudno dostrzec w tym metaforę naszych czasów?
W „Władcy Pierścieni” natura jest niemal osobowym bytem: Entowie, las Fangorn, czy jezioro w Lothlórien – to nie tylko tło, ale aktywny uczestnik wydarzeń. Tolkien widział w przyrodzie sacrum. Z kolei Isengard, spustoszony przez Sarumana, jest symbolem zniszczenia dla zysku. To wyraźnie przeciwstawienie: natura – cywilizacja. Ale nie chodzi tu o odrzucenie rozwoju, lecz o etyczną miarę wzrostu.
W Polsce ekolodzy i aktywiści nie muszą udawać się aż do Fangornu — wystarczy spojrzeć na Puszczę Białowieską. Wycinki drzew prowadzone pod przykrywką “ochrony” stają się przykładem polityki, która nie widzi wartości w bioróżnorodności, duchowości miejsca czy lokalnych rytuałach życia. Władza często posługuje się językiem ochrony, podczas gdy w rzeczywistości przyspiesza degradację środowiska. Podobnie Saruman nie mówił o zniszczeniu, ale o “porządku” i “postępie”.
W czerwcu 2025 roku w Warszawie odbędzie się Europejski Kongres Rolnictwa Ekologicznego, a dyskusje na temat rolnictwa ekologicznego i reformy ROP nabierają intensywności. ROP, mający zmusić producentów do finansowej odpowiedzialności za odpady, spotyka się z oporem części przemysłu. Z drugiej strony konsumenci coraz chętniej sięgają po żywność lokalną i sezonową.
Ekologia potrzebuje nie tylko danych i ustaw, ale również wyobraźni. Tolkien uczy, że walka o przyrodę to walka o duszę świata. W świecie, gdzie truskawki dostępne są cały rok, a drzewa ustępują miejsca logistyce, potrzeba głosów, które przypominają, że piękno świata jest wartością samą w sobie. Być może największą rewolucją jest to, byśmy nauczyli się znów patrzeć na świat oczami hobbita.
Hobbiton to nie tylko idylla, ale model zrównoważonej gospodarki: uprawa własnych ogródków, sezonowość życia, wspólnotowość. Hobbitowie nie produkują masowo, nie konsumują bez opamiętania. Dla polskiego czytelnika może to być znak, że ekologia to nie nowoczesna ideologia, lecz powrót do naturalnych rytmów. Jakby, sam Tolkien mówił: nie bądź Sarumanem, bądź Samem Gamgee.
Tolkien nie był politykiem ani ekologiem w dzisiejszym znaczeniu tego słowa. Ale jego dzieła — pisane z miłością do angielskich krajobrazów, do rytmu pór roku, do światła i cienia drzew — są wołaniem o wrażliwość. Uczył nas, że wielkość nie leży w dominacji, ale w trosce. Entowie, leśne istoty opiekujące się drzewami, wyruszają do walki dopiero wtedy, gdy natura zostaje zniszczona. To nie wojownicy, lecz strażnicy — być może takich potrzebujemy dziś w Polsce. Ludzi, którzy potrafią mówić językiem liści i ściółki, a nie jedynie wykresów i betonowych projektów.
Nie jest przypadkiem, że coraz więcej młodych ludzi — także w Polsce — sięga po postać Tolkiena jako inspirację ekologiczną. Widać to na protestach klimatycznych, gdzie pojawiają się transparenty z cytatami z “Władcy Pierścieni”. To nowy język oporu: niekoniecznie stricte naukowy, ale głęboko zakorzeniony w emocjach, estetyce i etyce.
Nie sposób nie zauważyć, że to właśnie młode pokolenie dziś najgłośniej upomina się o przyszłość planety. Często stoją za tym protesty pełne pasji i czystych intencji. Młodzi ludzie czują, że muszą działać — że milczenie oznacza współudział w niszczeniu świata, który odziedziczyli nie w idealnym stanie.
Ale choć intencje są szlachetne, forma protestu wymaga rozwagi. W ostatnim czasie coraz częściej widzimy akcje polegające na przyklejaniu się do dróg czy blokowaniu ruchu miejskiego. To działania efektowne, ale nie zawsze efektywne. Mogą zwrócić uwagę mediów, ale niosą też ryzyko poważnych skutków ubocznych.
Zablokowana droga to nie tylko korek. To także opóźniona karetka jadąca do umierającego człowieka. To radiowóz, który nie dotrze na czas do ofiary przemocy. To starsza osoba, która nie zdąży do apteki lub dziecko, które nie trafi na czas do szpitala. Paradoksalnie, chcąc ratować życie w skali globalnej, możemy w takich chwilach nieumyślnie odebrać je w skali lokalnej.
Potrzebujemy odwagi młodych — ich wrażliwości i idealizmu. Ale potrzebujemy też mądrości w sposobie działania. Protest może być potężnym narzędziem zmiany, jeśli nie zamienia się w chaos. Tylko wtedy nie będzie odrzucany, lecz słuchany.
Bo prawdziwa troska o przyszłość świata nie może zapominać o trosce o człowieka tu i teraz.
Śródziemie nie było utopią — było miejscem ciągłego zagrożenia, ale i nieustannej walki o dobro. Tak samo jest dziś. Dbanie o naturę to nie sentymentalizm, lecz akt odwagi i odpowiedzialności. Tolkien nie daje nam gotowych rozwiązań, ale przypomina, że każda podróż ku dobru zaczyna się od najmniejszego kroku — choćby, od posadzenia drzewa.
Dlatego dziś, w czasach cięcia budżetów na ochronę środowiska i kryzysów legislacyjnych dotyczących obszarów chronionych, warto przypomnieć sobie, że nie każdy rozwój to postęp. Może najwyższy czas znów nauczyć się mówić językiem drzew.
🌿 Jeśli to, co tworzę, porusza Twoje serce i myśli, możesz pomóc mi robić to dalej – regularnie, z pasją i oddaniem.
Wesprzyj moje Studium Śródziemia na Patronite:
Dziękuję, że jesteś częścią tej drogi. ✨
Anna Eldameldor Mokos- Strażniczka światła Ëarendila